Idąc na busa wszystko wokół było jakieś szare, było to chyba spowodowane tym, że szłam n konkurs recytatorski. Mimo, że się nie stresowałam było tak jakoś dziwnie - dlaczego? Nie wiem.
Jadąc zahaczyliśmy o jedną ze szkół i zabraliśmy chłopaków, którzy też brali w nim udział. Czemu zabraliśMY? Pojechałam tam z moją koleżanką. Coraz bliżej, tym coraz bardziej się bałam. No cóż, ale tak to jest. Wchodząc na salę szybko spojrzałyśmy na listę. Taak, byłyśmy ostatnie - to znaczy Iga był przedostatnia, a ja byłam ta na szarym końcu. Wszyscy w 1 turze mówili pięknie - zaokrąglając to nie do końca wszyscy. Jeden chłopak nie wiedział połowy tekstu, a kiedy stanął i nie wiedział co robić dalej, równie nieogarnięta nauczycielka mówiła cicho:
- "Zapomniałam przynieść tekst"
Potem nastała przerwa trwająca 10 minut. Pewna dziewczyna się spóźniła i trochę na nią czekaliśmy (ćwiczyła). Tutaj też było w miarę dobrze, ale jedna z osób się jąkała. Potem musiałam wejść ja, o dziwo prawie wcale się nie stresowałam. Czy poszło mi dobrze? Nie jestem pewna.
Prowadząca mówiła, że mamy czekać 15 min. na wyniki. Rzeczywiście minęło z półgodziny. Na szczęście się nie zanudziliśmy, bo przyszły owe chłopaki (jadące z nami busem) które nas rozśmieszali i przynieśli pizzę. Zjedliśmy z Igą ledwo dwa kawałki.
Następnie wyniki, przejść mi się nie udało :-/ cóż tak to jest. Powodem naszej przegranej wedle pani jurorki był taki... a może będzie lepiej jak to zacytuję - "Macie aktorską postawę i tekst mówiliście ładnie. Niestety miałyście dość dziecinne wiersze, które znaliśmy na pamięć i mogliśmy je z wami razem powtarzać".
Serio? Naprawdę nie rozumiem jej wypowiedzi. Chyba trzeba oceniać to jak się recytuje, a nie że wiersz jest za dziecinny.
Trzymajcie się:
~ Julia~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz